Dziewczyny,
czy macie swoje ulubione maskary? Podzielcie się swoimi typami w komentarzach, ale zanim to zrobicie, przeczytajcie co nieco o Lashcode. To mój ukochany tusz do rzęs – postaram się przekonać Was, że jest najlepszy. Kto wie, może zmienicie swojego faworyta, zanim dojdziecie do końca artykułu. 🙂
Tusz do rzęs Lashcode. Drogi, ale dobry
Zacznę może od tego, że swoją maskarę Lashcode zamówiłam online na www.lashcode.pl – wiem, że można ją kupić też stacjonarnie, ale ja wolę, kiedy dostarczają mi kosmetyki pod drzwi: to po prostu wygodne.
Cena? Hmm… kiedyś bym sobie nie pozwoliła na tusz do rzęs, który kosztuje tyle, co Lashcode. Dzisiaj wiem, że za jakość warto zapłacić więcej. W przypadku tej maskary to się naprawdę opłaca, bo tusz do rzęs jest rewelacyjny, a są droższe od niego i gorsze maskary np. YSL.
Opakowanie, aplikator, formuła
Na początek przedstawię krótko bohatera tego wpisu. Chociaż może nie tak krótko, bo właściwie jest o czym opowiadać! 🙂
1. Opakowanie – bardzo solidna buteleczka nie każdego zachwyci kolorystyką, ale nie da się jej odmówić, że jest bardzo elegancka. Taki klasyczny design dobrze będzie wyglądał w każdych rękach.
2. Szczoteczka – tutaj jest naprawdę szałowo, bo ten niepozorny tusz do rzęs ma silikonową szczoteczkę, hipoalergiczną, bardzo elastyczną, z różnej długości włosiem. Jest zwężana na końcach, a wypustki są rozłożone nierównomiernie, dzięki czemu dociera nawet do maleńkich włosków w kącikach oczu, a do tego nie skleja rzęs i bardzo dobrze je rozczesuje.
3. Formuła – aksamitność i lekkość tej maskary to efekt zastosowania wosków roślinnych (m.in. karnauba i ryżowego), a także naturalnego wosku pszczelego, które delikatnie otulają każdą z rzęs. Za intensywny kolor odpowiada pigment mineralny (magnetyt), a za dodatkowe właściwości pielęgnujące:
- ekstrakty z kiełków pszenicy i soi,
- wyciąg z korzenia tarczycy bajkalskiej,
- prowitamina B5 i witamina E,
- a także nawilżająca arginina.
Do rzeczy. Jak maluje Lashcode?
Wszystko to brzmi naprawdę świetnie. Ale jednak najważniejsze jest to, w jaki sposób te wszystkie składniki, aplikator i konsystencja formuły wpływają na efekty w makijażu. Czy tusz do rzęs Lashcode maluje dzięki nimi lepiej?
Przed Lashcode moje rzęsy były… normalne. Ani za grube, ani za cienkie. Najbardziej denerwowało mnie, że nie dawały się podkręcić i trudno było im nadać większą objętość.
Po Lashcode zaczęłam dostrzegać, że moje rzęsy są faktycznie dłuższe albo to po prostu efekt nałożenie maskary. Nie tylko wydłużyły się, ale też pogrubiły od nasady i – co dla mnie najważniejsze – maskara je podkręciła. Nie miałam już prostych jak druty rzęs, ale pięknie wywinięte ku górze włoski. Jedna warstwa Lashcode wystarczyła, żeby ten efekt grubych, długich, gęstych i podkręconych rzęs się utrzymał, mimo że włoski nadal pozostały elastyczne. No i ten kolor! Moje drogie, żaden tusz do rzęs, którego używałam do tej pory, nie jest tak czarny jak Lashcode.
Warto podkreślić też, że dziś mijają 3 tygodnie, odkąd maluję się Lashcode i zauważyłam, że podczas demakijażu tracę mniej rzęs – to może być efekt tego, że Lashcode się świetnie zmywa, więc nie trzeba mocno trzeć oczu; ewentualnie składniki odżywcze zaczęły już działać i włoski się wzmocniły.
Dajcie znać, czy też stosujecie Lashcode!
A może po mojej recenzji chcecie go kupić?
Buziaki!
Kupiłam lashcode po Twojej recenzji… genialnie maluje, dzięki za polecenia takiego cudu! <3
to jeden z moim ulubionych tuszów
chętnie spróbuję 🙂 gdzie go kupić stacjonarnie?
Hej, pierwszy raz tutaj jestem i bardzo podoba mi się Twoja recenzja. Rzeczowo, wszystko omówione. Aż chce się wydać ostatnie pieniądze na taki Lashcode! 😛
Chce się i warto. Mam Lashcode i polecam za każde pieniądze. 🙂
bardzo mnie ten produkt zainteresował 🙂
To jest właśnie TO! Takiej maskary szukałam! Dziękuję!
masz jakieś fotki pomalowanych rzes?
Chętnie się zapoznam z tą mascarą, myślę że może się sprawdzić na moich rzęsach 🙂
ktoś ma pełny skład? maskary mnie często uczulają, ale Lashcode wydaje się dobry dla wrażliwych oczu
Dobry, ale nie zachwycił mnie aż tak
A ja jestem zachwycona! Mega objętość, mega kolor, no po prostu SZTOS! <3
troszkę drogi…
Za tusze Givenchy trzeba zapłacić dużo więcej, a jakoś gorsza!\
Kupiłam 2 miesiące temu. Od początku jestem zakochana w Lashcode. Nieziemsko maluje, jest bardzo trwały i wydajny. Na pewno kupię ponownie 🙂
chyba się skuszę, bo szukam czegoś naturalnego w składzie, ale jednocześnie żeby dawało efekt WOW 😉
Ani za cienkie, ani za grube… no zupełnie jak moje. Wychodzi na to, że też muszę zacząć używać Lashcode. 😀
Matko, jak ten tusz maluje, toż to kozak jest!
U mnie świetnie się sprawuje. Mam dość długie i gęste rzęsy, lubię mocno je podkreślić. Lashcode nie rozmazuje się, nie kruszy, jest bardzo czarny. Rzeczywiście pogrubia rzęsy i wydłuża je. Efekt można stopniować. 🙂
Popieram przedmówczynię, jeden z lepszych, jakie miałam, a dodam, że jestem snobką i lubię prestiżowe kosmetyki z górnej półki. Lashcode deklasuje większość tuszów!
Fajny wpis, serio nie widziałam jeszcze żeby ktoś tyle profesjonalnych rzeczy napisał o tuszu. Aż się skuszę na niego!